Piekło zamarzało a Japonia będzie miała pierwszą kobietę na stanowisku premiera – prawdopoodbnie. Aż by się prosiło powiedzieć „premierkę,” ale jakoś się nie mogę przełamać.1 Sanae Takaichi wygrała sobotnie wybory na przewodniczącą Partii Liberalno-Demokratycznej (LDP) dzięki poparciu członków partii, których umiarkowane frakcje podzieliły swoje poparcie między dwóch kandydatów w pierwszej turze głosowania,2 oraz w obliczu obaw o wzrost znaczenia mniejszych prawicowych sił opozycyjnych, takich jak partia Sanseito.
Takaichi znana ze swych konserwatywnych czy wręcz nacjonalistycznych może odebrać im część wyborców, a jako kobieta może zagrać także o żeńską część elektoratu. Dlatego Takaichi, protegowana byłego premiera Shinzo Abe, była faworytką lokalnych oddziałów LDP, ale budziła opory parlamentarzystów. W tej sytuacji decydujące było poparcie byłego premiera Taro Aso (podobno w zamian zostanie wiceprzewodniczącym), uznawanego za królotwórcę LDP. Aso poparł Takaichi już w zeszłorocznych wyborach na przewodniczącego, ale wtedy jednak wygrał Shigeru Ishiba, jako kompromisowy kandydat zdolny zablokować marsz Takaichi do władzy. Nie skończyło się to dobrze dla LDP.
Teraz Takaichi będzie musiała uspokoić umiarkowanego, centrystycznego partnera koalicyjnego partię Komeito (pierwsze sygnały nie są dla niej zbyt pozytywne), który zareagował „ostrożnie” na jej zwycięstwo. Musi również znaleźć nieznaną dotąd partię opozycyjną, która dołączy do koalicji rządzącej lub poprze politykę LDP, aby zapewnić większość parlamentarną – wszystko to przed rozpoczęciem jesiennej sesji, która rozpocznie się za kilka tygodni. W efekcie będzie musiała lawirować między sprzecznościami: pragnieniem odzyskania elektoratu prawicowego i konserwatywnego od Sanseito, dążeniem do pozyskania umiarkowanego koalicjanta w parlamencie i utrzymania Komeito, a chęcią zdobycia poparcia wśród centrowych wyborców, zwłaszcza kobiet. Byłoby jej łatwe, gdyby została premierem rok temu.
W polityce zagranicznej będzie musiała nawiązać relacje z Trumpem – może mieć łatwiej, jako protegowana Abe i delikatnie mówiąc sceptyczna wobec ambicji Pekinu. Lecz nic nie jest ani oczywiste ani przesądzone z Trumpem. Z Chinami raczej większej poprawy nie będzie, zwłaszcza, że w kwietniu spotkała z prezydentem Tajwanu Lai Ching-te a w lipcu ministra spraw zagranicznych Lin Chia-lung i podobnie jak Abe uważa, że zachowanie niezależności Tajwanu jest kluczem dla bezpieczeństwa Japonii.
—
1 Raz na zawsze, żeby nie było wątpliwości. Nie mam nic przeciwko fali nowych feminatywów w języku polskim. Uważam, że język jest żywym organizmem, który bez przerwy ewoluuje. Nowe formy i wyrażania się pojawiają, inne zanikają, a przez jakiś czas funkcjonują równolegle. Dla mnie „premierka” nie brzmi naturalnie – licznik pewnie robi swoje, ale ktoś podobnie odbiera używanie „premier” w nieodmiennej formie dla kobiet pełniących funkcję premiera. Czas i uzus jak zawsze rozwiążą problemy, którymi ekscytuje się dzisiaj wielu.
2 W pierwszej turze dwóch kandydatów startujących jako umiarkowani konserwatyści – minister rolnictwa Shinjiro Koizumi i sekretarz gabinetu Yoshimasa Hayashi – zajęło drugie i trzecie miejsce za Takaichi. Zdobyła ona 183 z 589 głosów oddanych przez parlamentarzystów i szeregowych członków partii, podczas gdy Koizumi i Hayashi uzyskali łącznie 298 głosów. Z łącznej liczby głosów oddanych w pierwszej turze na pięciu kandydatów Takaichi zdobyła 64 z 294 głosów parlamentarnych. Koizumi i Hayashi zdobyli łącznie 152 głosy, z czego Koizumi 80, a Hayashi 72. W oddzielnym głosowaniu 295 szeregowych członków partii Takaichi uzyskała 119 głosów. Koizumi i Hayashi zdobyli łącznie 146 głosów, z czego Koizumi 84, a Hayashi 62. W kluczowej drugiej turze wyborów między Takaichi a Koizumi ostateczny wynik głosowania wykazał podział preferencji między lokalnymi członkami partii a parlamentarzystami. Takaichi zdobyła 36 z 47 głosów lokalnych oddziałów, po jednym z każdej prefektury. Jednak ostateczny wynik wśród parlamentarzystów LDP był zbliżony: 149 głosów dla Takaichi i 145 dla Koizumiego.
